“Dobry człowiek z bronią” to bzdura…

Poniższy tekst dedykuję ofiarom i rodzinom ofiar z Uvalde, Sandy Hook, Columbine i innych tragicznych strzelanin w USA.

Ileż to ja się w czasie swojego, blisko dwudziestoletniego, obcowania z bronią nasłuchałem frazesów typu “Złego człowieka z bronią zatrzyma tylko dobry człowiek z bronią”, tudzież ostatnimi czasy naoglądałem prężących muskuły odrzutów z akademii policyjnej, zdobywających TikToka hashtagiem #Sheepdog, którzy nawet nie do końca rozumieją jego pochodzenia i dodatkowo obrażają przy tym szlachetną grupę psów pracujących, jakimi są owczarki. Ci wszyscy dumnie noszący na piersi to hasło, zaraz obok symbolu Punishera nie mają pojęcia o fakcie, że cytowana przez nich wypowiedź zmarłego Chrisa Kyle’a z filmu Snajper, została dodana przez scenarzystę, Jasona Halla, a sam Kyle nigdy tych słów nie wypowiedział, ani nawet nie zawarł w swojej autobiografii.

Chodzi tu oczywiście o stwierdzenie, że społeczeństwo składa się z owiec, wilków i psów pasterskich, gdzie ta trzecia grupa chroni tę pierwszą przed drugą. Ale skądże scenarzysta wziął te słowa? Z książki Dave’a Grossmana pt. On Combat: The Psychology and Physiology of Deadly Conflict in War and in Peace. Oryginalne słowa, które Grossman, co ważne, przypisuje zaprzyjaźnionemu weteranowi, brzmią:

Jeśli nie jesteś zdolny do przemocy, jesteś zdrowym, produktywnym obywatelem, owcą. Jeśli jesteś zdolny do przemocy i nie masz empatii, jesteś agresywnym socjopatą, wilkiem. Jeśli zaś przemoc nie jest Ci obca, ale też niesiesz w sobie miłość do bliźniego? Wtedy jesteś psem pasterskim, wojownikiem, kimś, kto kroczy ścieżką bohatera.

Cały pic polega na tym, że choć ten cytat brzmi bardzo motywująco i świetnie nadaje się do wydziarania na odpowiednio wyrzeźbionych plecach, jest z nim i jego autorem pewien problem. Bo widzicie, mimo, że ppłk. Dave Grossman jest bardzo mądrym człowiekiem, którego książkę O zabijaniu przytaczałem nieraz w swoich artykułach dla naEKRANIE.pl oraz licznych dyskusjach i prezentacjach w sieci i poza nią, to przede wszystkim przemawia przez niego żołnierz. A prawda jest taka, że nie wszystkie doktryny, które sprawdzają się podczas szkolenia i służby w wojsku, mają zastosowanie w organach policyjnych. A co dopiero przez cywili. A to właśnie ta ostatnia grupa najgłośniej krzyczy te hasła, jednocześnie używając ich jako usprawiedliwienia do noszenia na co dzień broni.

I żeby rozwiać w tym miejscu wszelkie wątpliwości, jakich mogliście nabrać przez kilka ostatnich akapitów: nie mam absolutnie nic przeciw POSIADANIU broni, czy to do celów sportowych, rekreacyjnych, obronnych, czy kolekcjonerskich (o celach łowieckich na razie nie rozmawiamy, bo to osobna kwestia). To, z czym mam problem, to ludzie, którzy noszą ze sobą broń, by poczuć się ważnymi, bardziej męskimi, a przy okazji w głupi sposób argumentując jej posiadanie, wciskając wspomniane głodne kawałki o psach pasterskich i dobrych ludziach z bronią. I choć powyższy problem dotyczy przede wszystkim USA, to i u nas spotkałem się miejscami z podobnym rozumowaniem. Na szczęście nie zanosi się, żeby główna grupa wyznawców tej mentalności przekroczyła w najbliższym czasie próg wyborczy…

Te stada owczarków, którym wydaje się że są w stanie zadziałać, kiedy stanie się coś złego, są jednym z czynników dla których normalni posiadacze broni mają taki a nie inny image. Ale to kasta szkodliwa także z innych powodów. Podobnie jak w świecie Bullshido, czyli podrabianych sztuk walki i instruktorów z ulicy, tak i w środowisku entuzjastów broni zdarzają się niestety ludzie, którzy wciskają swoje domniemane umiejętności taktyczne innym, twierdząc, że to uczyni z nich wojowników. Są też i tacy, którzy po obejrzeniu kolekcji DVD z Chrisem Costą i pójściu na 2 strzelanki ASG, od razu stają się ekspertami i idą po pozwolenie na noszenie broni, napakowani fantazjami co do własnej zajebistości. Mam wrażenie, że ci ludzie wyobrażają sobie że samą swoją obecnością i groźną aurą odstraszą potencjalnego napastnika a ich okulary marki Oakley i czapki 5.11 Flag Bearer już z kilometra krzyczą “jestem niebezpieczny”.

“Wafel, Ty hipokryto! Przecież sam ćwiczysz z replikami ASG!”
Tak, owszem, tyle że robię to by zaznajomić się z danym modelem broni, wyrobić sobie pamięć mięśniową do operowania nią, a strzelanki airsoftowe traktuję jako możliwość poznania jej ograniczeń w danych warunkach terenowych. Nigdy i nigdzie nie twierdziłem i nie nawoływałem do całkowitego zastąpienia tym treningów z bronią, ani tym bardziej do używania tej wiedzy w sytuacji zagrożenia życia.
“Ale Ty też masz plecak z wyposażeniem taktycznym, bez którego nie wychodzisz z domu!”
Tak, tyle że w tym plecaku nie znajduje się broń, a oporządzenie ratujące życie i zdrowie.

A prawda jest taka, że 95% cywili (i mam tu na myśli kompletnych cywili, nie weteranów wojennych czy byłych funkcjonariuszy różnych organów), którzy noszą broń, absolutnie nie wiedziałoby co z nią zrobić, gdyby gówno trafiło w wentylator i nagle pojawił się strzelec, albo co gorsza kilku. To jest wiedza, której nie da się nauczyć z dnia na dzień. To setki godzin ćwiczeń, analiz, ćwiczeń, poszerzania kompetencji, ćwiczeń, odpraw po akcji, ćwiczeń, stałego dopasowywania taktyk i procedur operacyjnych… czy wspominałem o ćwiczeniach? Nic, absolutnie NIC nie zastąpi czasu i energii jaką wyspecjalizowane jednostki poświęcają na tworzenie, opanowywanie i stałe doskonalenie zachowania w sytuacjach typu “aktywny strzelec” i podobnych. Ba! Jak pokazuje zachowanie policji podczas strzelaniny w Uvalde, to nie dotyczy tylko cywili. Przeciętny, nie obrażając tutaj nikogo w niebieskim uniformie, krawężnik zdający sobie sprawę z własnych ograniczeń prędzej zadzwoni po SWAT czy inne BOA, samemu co najwyżej starając się zapewnić bezpieczeństwo cywilom wokoło, bez angażowania się w wymianę ognia z przeciwnikiem, bo ta mogłaby narazić jeszcze więcej postronnych, wystawionych w tym momencie na pociski lecące z dodatkowego kierunku.

Nie twierdzę oczywiście, że nie istnieją ludzie, noszący prywatnie broń, którzy posiadają mentalność i wolę wystarczającą by czynić dobro i ruszyć na pomoc bliźniemu, wykazując się bohaterstwem. Tyle, że znowu wracamy do punktu wyjścia, bohaterstwo bez odpowiedniej wiedzy jak wykorzystać swoje “supermoce” może doprowadzić do tragedii, zwłaszcza w starciu z często nieobliczalnym przeciwnikiem. Są oczywiście znane przypadki “dobrego człowieka z bronią” ale są one marginalne, a ludzie bez jakiejkolwiek przeszłości w służbach mundurowych stanowią jeszcze mniejszą ich część.

Chcesz mieć pozwolenie na broń? Super, idź i je sobie wyrób. Chcesz nosić broń by chronić innych? Idź do policji, wojska, czy też innej służby państwowej z trzyliterowym skrótem (i nie mam tu na myśli PKP). Jeśli zaś chcesz nosić broń dla szpanu i podreperowania ego, to skończ gadać o tym, że jesteś owczarkiem, to tylko szukanie wymówki i to w dodatku nie dość że żenujące, to jeszcze niebezpieczne dla Ciebie i otoczenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *